Rozwiń Skrzydła

Self-compassion, czyli jak być dobrym dla samego siebie

Żyjemy szybko i w nieustającym pędzie. Dziennie możemy przetwarzać nawet do 34 gigabajtów danych, co jest odpowiednikiem 100 tysięcy słów. Mimo tej szaleńczej pogoni wiele z nas łapie się wciąż na tym, że to przestaje wystarczać, by sprostać wszystkim oczekiwaniom, również tym, które same sobie narzucamy. Przy tej całej ilości codziennych zadań dodatkowo poprzeczka ustawiona jest bardzo wysoko, a i tak możemy mieć poczucie, że: za mało, za wolno, zbyt mało wydajnie i nie w porę.

Tego typu okoliczności to doskonała pożywka dla naszego wewnętrznego krytyka. “Jak to nie zdążyłaś? Przecież ona zrobiła to już dawno” – słyszymy w swojej głowie, pomijając “drobne” szczegóły, które w jakikolwiek sposób mogłyby usprawiedliwić nasze działanie. “Zawsze musisz się wszędzie spóźnić” – grzmi z rana nasz fałszywy przyjaciel, bo jakoś gdy udawało nam się zdążać na czas dziwnie milknął i nie miał nam nic do powiedzenia. Ktoś by mógł spytać dlaczego same sobie to robimy? Dlaczego stajemy się dla siebie największym wrogiem skoro nie ma bardziej pewnej rzeczy na świecie niż to, że spędzamy i spędzimy z nikim innym, jak same ze sobą, każdą sekundę naszego życia?

Jak to zwykle bywa odpowiedzi możemy szukać w naszym wychowaniu i procesie socjalizacji. Nasze zeszyty są z reguły pełne podkreśleń tego, co zrobiliśmy źle aniżeli informacji na temat tego, co tym razem nam wyszło. W naszych dzienniczkach pojawiały się uwagi za brak przygotowania, a każde spóźnienie było skrzętnie odnotywywane. Nie było przestrzeni na zły dzień, poklepanie po plecach, na akceptację tego, że nie jesteśmy idealni i nie ma tej przestrzeni dla nas samych już w dorosłym życiu. Również sama biologia predysponuje nas do tego by być w stanie gotowości, aby w porę wychwycić czające się niebezpieczeństwo… A może by tak zabrać samą siebie na jakąś pyszną kawę i porozmawiać ze swoim “ja”? Może by dokładnie tak samo jak przyjaciółkę i jej problem, również siebie, wysłuchać z podobną troską i zaangażowaniem?

 

 

Taka postawa nosi nazwę self-compassion i oznacza samowspółczucie, czyli współczucie dla samego siebie. Autorka tego konstruktu, Kristin Neff, opisuje to nastawienie w taki sposób: „samowspółczucie to bycie otwartym i wrażliwym na własne cierpienie, doświadczając jednocześnie uczucia troski i życzliwości do samego siebie, przyjmując postawę rozumiejącą i nieoceniającą wobec własnych niedoskonałości i niepowodzeń, uświadamiając sobie, że własne doświadczenie jest częścią powszechnego doświadczenia ludzi”.

Ważne jest dostrzeżenie tego, że jest nam trudno w danej sytuacji. Wyzbycie się negatywnej oceny, dlaczego tak się dzieje, która z reguły stanowi idealną pożywkę dla kłębiących się katastroficznych myśli czy generalizacji jedynie pogarszających nasze samopoczucie. Zamiast tego mamy uruchomić pokłady wyrozumiałości dla samych siebie, co spowoduje, że dopiero wtedy będziemy mogli przyjrzeć się tej sytuacji i znaleźć dobre jej rozwiązanie.

Kolejnym komponentem jest poczucie wspólnoty doświadczenia, które jest niczym innym jak uświadomienie sobie, że wszyscy mamy podobnie. Wszystkim nam zdarza się ,bądź zdarzyło, zapomnnieć kupić rzeczy, po którą właściwie poszliśmy do sklepu albo spóźnić się na arcyważne spotkanie. Czy to, że teraz sami zafundujemy sobie krytykancki monolog w naszych głowach pomoże nam w tej sytuacji? Raczej pozbawi energii i pewności siebie.

Trzeci czynnik i właściwie najważniejszy to uważność. Czym ona tak właściwie jest? Stanem, w którym zauważamy swoje myśli i emocje, tak jakbyśmy obserwowali chmury na niebie. One przypływają i odpływają, ale to od nas ostatecznie zależy na czym będziemy się skupiać i co ostatecznie będzie miało znaczenie, jeśli chodzi o nasze działanie. Mogę sobie pomyśleć, że coś mi nie wyszło i albo się poddać, albo pójść dalej. Jednocześnie akceptując fakt, jak o sobie pomyślałam, ale nie przywiązując się zbytnio do tej myśli i nie traktując jej jako prawdy o sobie.

 

 

Samowspółczucie nie ma nic wspólnego z użalaniem się czy szukaniem usprawiedliwień swoich niepowodzeń. To raczej ciągła obserwacja siebie, to szukanie odpowiedzi na to, co przybliży mnie do osiągnięcia jakiegoś ważnego dla mnie celu, jakie są moje potrzeby i akceptacja tego, co się ze mną dzieje przy jednocześnym podejmowaniu różnych działań.

Jak każda umiejętność self-compassion wymaga treningu. Jednym z przydatnych ćwiczeń może być odwracanie perspektywy, czyli próba spojrzenia na daną sytuację inaczej np. oczami najbliższej nam osoby. W dalszej kolejności możemy próbować uruchamiać drugi głos w naszej głowie – choćby troszkę mniej krytykujący niż ten pierwszy i przyglądać się temu, czy nasze myślenie jest zdrowe. Pomoże nam w tym odpowiedź na poniższe pytania:

  1. Czy ta myśl oparta jest na rzeczywistych faktach?
  2. Czy ta myśl najlepiej pomaga mi chronić moje życie i zdrowie?
  3. Czy ta myśl najlepiej pomaga mi osiągać moje bliższe i dalsze cele?
  4. Czy ta myśl najlepiej pomaga mi unikać najbardziej niepożądanych konfliktów z innymi ludźmi lub rozwiązywać je?
  5. Czy ta myśl najlepiej pomaga mi odczuwać takie emocje, jakie chcę odczuwać bez nadużywania żadnych substancji?

Praktykowanie self-compassion to trudna sztuka wymagająca od nas przełamywania utartych i wdrukowanych schematów oraz odrzucenia tego, co być może nie jest dla nas dobre, ale za to znane i bezpieczne. Jest to jednak wysiłek warty podjęcia na drodze ku bardziej szczęśliwemu i satysfakcjonującemu życiu w zgodzie z samą sobą.

Z pozdrowieniami,

 

Magdalena Kwaśnik

psycholog dziecięcy, socjoterapeuta, Trener Umiejętności Społecznych
Życiowe motto: „Bój się i rób!”. Największa inspiracja – Brené Brown.

we współpracy z firmą Rozwiń skrzydła – doradztwo zawodowe i szkolenia w ramach projektu Inspiracja jest kobietą! 🙂

 

 

Wspólnie bardzo dziękujemy za Twój czas i uprzejmie prosimy o:

  • zostawienie swojego komentarza, łapki, abyśmy wiedziały, że nie piszemy „do szuflady”, że będziesz chciała do nas wpadać, że to co proponujemy jest Tobie również bliskie,
  • odwiedzenie nas na Instagramie i Facebooku, aby poznawać nas i naszą pracę jeszcze bliżej,
  • podanie dalej, aby inne osoby dowiedziały się o tym, co Ciebie poruszyło, zastanowiło, zaskoczyło czy wzbogaciło i również miały szansę z tego skorzystać.

Z uściskami,
Ania 🙂

Komentarze z Facebook

zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *