Rozwiń Skrzydła

Kompleksy – czyli więzienie, które budujemy z naszych myśli

Temat tego artykułu miał być zgoła odmienny, ale moje ostatnie doświadczenia i przemyślenia skłoniły mnie do napisania kilku słów na temat kompleksów i tego, jak ogromny wpływ mają na nasze życie.

Ale od początku. Moja relacja z ciałem przez lata była mocno dysfunkcyjna. Nie załapałam się w przydziale od Matki Natury na wzrost modelki i naturalnie płaski brzuch, o czym bardzo marzyłam. W aspekcie kształtowania pewności siebie nie pomagali także rówieśnicy.

W szkole podstawowej miałam trójkę kolegów z klasy, którzy ułożyli na moją „cześć” piosenkę. Leciała mniej więcej tak – żabie oczy masz, komu je dasz. Tak, mam duże oczy, ale wcześniej nie postrzegałam tego jako moją „wadę”. Były to po prostu moje oczy, ale po ich popisach artystycznych, którymi raczyli mnie kilka razy dziennie w trakcie przerw, zaczęłam je postrzegać jako mój defekt. Wisienką na torcie był kolejny „przemiły” chłopak z mojej klasy, który przez całą podstawówkę i gimnazjum nazywał mnie „Cyklop”. Kiedy zapytałam go dlaczego to robi, stwierdził bezpardonowo, iż mam tak wielkie gały, że patrząc na mnie zlewają mu się w jedno, wielkie oko. Kropka.

Tak mijały lata, a ja coraz bardziej zatracałam się w moich kompleksach, czując się najbrzydszą istotą we Wszechświecie.

Kiedy rok, czy dwa lata temu trafiłam na post w social mediach Pani Doroty Szelągowskiej, w którym pisała dosłownie to samo, iż przez lata czuła się najbrzydszą osobą na świecie, pomyślałam, że to dotyczy tak wielu z nas.

Patrzymy na swoje odbicie w lustrze przez zniekształcające okulary, utkane z wyzwisk, wyśmiewania, obrażania, poniżania etc. Co gorsze, nawet nie wiemy, że je nosimy!

Jakiś czas temu byłam na evencie psychologiczno-medytacyjnym, w trakcie, którego różne osoby wchodziły na scenę dzieląc się z zebranymi intencją, z jaką przybyły na wydarzenie. Padały tam intencje odnośnie uzdrowienia z raka, wybudzenia ze śpiączki, poczęcia dziecka etc. W pewnym momencie na scenę weszła młoda kobieta, mniej więcej około 30-ego roku życia, której intencją było schudnąć 7 kg. Na sali wybrzmiało pewne poruszenie. Stała tam kobieta ubrana w obcisłe dżinsy i przylegający t-shirt, co ujawniało, iż rozmiar jaki nosi to 34/36. Emocjonalny sposób wyrażenia tej intencji wskazywał, iż było to dla niej naprawdę bardzo, bardzo ważne. Na sali dało się słyszeć nieprzychylne komentarze i wzdychanie. Ale kto dał nam prawo oceniać i osądzać intencję tej kobiety? Prawdopodobnie jej marzenie o schudnięciu, właśnie z ocen i osądów się wzięło. Gdybym spotkała się z nią na sesji terapeutycznej, nie powiedziałabym „Oszalałaś Kobieto! Przecież jesteś chuda”, tylko zapytałabym, dlaczego to jest dla niej tak ważne i jaką pozytywną wartość dodaną utrata kilogramów miałaby wnieść do jej życia. Starałabym się pomóc jej odnaleźć prawdziwą motywację, implikującą chęć schudnięcia. Prawda jest bowiem taka, iż nigdy nie znamy całej historii. Widzimy tylko jakiś jej wycinek, który udostępnia dana osoba.

„Nie osądzajmy, nie krytykujmy. Albowiem nigdy nie znamy całej prawdy. Nie wiemy ile i jakie kamienie nosi w bucie dana osoba, których nie może, nie potrafi lub nie chce wyjąć” – Joanna Radziejewska

Ze smutkiem obserwuję, jakie żniwo zbierają zaburzenia odżywiania tj. anoreksja i bulimia.

„Szacuje się, że na zaburzenia odżywiania chorują już dzieci 13–14 letnie. Wiadomo, że zdecydowana większość zachorowań pojawia się przed 18–20 rokiem życia. Według National Association of Anorexia Nervosa and Associated Disorders ok. 0,9 proc. kobiet może cierpieć z powodu anoreksji, a 1,5 proc. z powodu bulimii. W Polsce obecnie nie przeprowadzono szeroko zakrojonych badań epidemiologicznych na ten temat, jednak szacuje się, że anoreksja może dotyczyć od 0,8–1,8 proc. populacji dziewczyn poniżej 18 roku życia. Chorują także chłopcy i młodzi mężczyźni, jednak znacznie rzadziej niż kobiety”. (https://pacjent.gov.pl/zapobiegaj/anoreksja-i-bulimia)

Uważam, iż powyższe dane są bardzo, ale to bardzo mocno niedoszacowane. Dlaczego? Z tego względu, iż wiele osób bardzo skrupulatnie ukrywa zaburzenia odżywiania. Niestety w social mediach często promuje się wychudzone sylwetki, wmawiając obserwatorom, iż życie na wiecznej redukcji do klucz do szczęścia.

Dla jasności, jestem jak najbardziej zwolenniczką zdrowego i świadomego stylu życia. Racjonalnego podejścia do odżywiania i do aktywności fizycznej. Jestem przeciwniczką wiecznej redukcji, katorżniczych treningów rozwalających totalnie gospodarkę hormonalną. Jestem przeciwniczką wiecznego porównywania się z innymi.

Moja droga do akceptacji siebie zajęła szmat czasu, aczkolwiek wciąż zdarza mi się potykać o echa przeszłości. Bardzo mocno wybrzmiewało to chociażby w temacie basenu. Tak długo nie chodziłam na pływalnie, że zapomniałam, jaką radość mi to sprawiało.

Pierwszy raz po latach, odważyłam się pójść na basen pod koniec ubiegłego roku. Z lekką dozą niepewności ruszyłam do Aquaparku z mężem i synkiem. Kiedy wyłoniłam się z przebieralni, odziana w jednoczęściowy strój kąpielowy, mój ukochany synuś z rozbrajającą szczerością skomentował „Mamuś Twój brzuszek wygląda jak wielka kluska, jest taki mięciutki”. Nokaut. Nie wiedziałam czy się śmiać czy płakać. Starałam się czerpać z pobytu na basenie jak najwięcej radości, ale cały czas z tyłu głowy bombardowały mnie myśli o cellulicie, rozstępach, odstającym brzuchu etc. I uwierzcie, że ja naprawdę myślałam, że temat kompleksów i akceptacji siebie mam już ogarnięty.

Na kolejną wizytę na basenie odważyłam się dopiero w ubiegłym tygodniu. Nie, w tzw. między czasie nie dorobiłam się sześciopaku na brzuchu i ud gładkich jak tafla jeziora. Poczułam jednak, że już czas. Czas puścić kompleksy i ograniczenia, które wciąż we mnie są (ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu). Ubrałam dwuczęściowy strój i dziarsko ruszyłam pluskać się w wodzie, byczyć się w jacuzzi i korzystać ze wszystkich dostępnych atrakcji. I nie, nie powiem Ci, że czułam się jak bogini maszerując pomiędzy poszczególnymi strefami basenu, ale po raz pierwszy od dawana, poczułam, że to już nie ma nade mną władzy. Radość z pobytu na basenie, odprężenie, które mi towarzyszyło, powiedziało moim kompleksom „serdeczne spadaj”.

Nie mogę stwierdzić, że w obecnym stanie rzeczy jestem w pełni usatysfakcjonowana wyglądem mojego ciała. Są pewne jego aspekty, nad którymi pracuję i pracować będę. Nie stoi to jednak na drodze do tego, abym każdego dnia ukochiwała je i była mu wdzięczna za wszystko, co dla mnie zrobiło i robi każdego dnia.

Spójrzmy na siebie bardziej przychylnie, z większą dozą akceptacji i wyrozumiałości. Dajmy uznanie naszym ciałom, które każdego dnia wykonują niesamowitą pracę, aby utrzymać nas przy życiu. Doceniajmy, nie osądzajmy.

Z pozdrowieniami,

 Joanna Radziejewska

prawniczka, terapeutka duszy, trenerka regulacji emocji, odporności i siły psychicznej, specjalistka psychologii pozytywnej, nauczycielka życia w dobrostanie, konsultantka ds. zdrowia i uzdrowicielka ThetaHealing®

Życiowe motto: „Bądź jak Fort Boyard, nie jak ponton na morzu w trakcie sztormu. Znajdź drogę do swojej wewnętrznej prawdy i trzymaj się jej, choćby cały świat miał Cię za głupca”.

 we współpracy z firmą Rozwiń skrzydła – doradztwo zawodowe i szkolenia w ramach projektu Inspiracja jest kobietą! 🙂





Wspólnie bardzo dziękujemy za Twój czas i uprzejmie prosimy o:

  • zostawienie swojego komentarza, łapki, abyśmy wiedziały, że nie piszemy „do szuflady”, że będziesz chciała do nas wpadać, że to co proponujemy jest Tobie również bliskie,
  • odwiedzenie nas na Instagramie i Facebooku, aby poznawać nas i naszą pracę jeszcze bliżej,
  • podanie dalej, aby inne osoby dowiedziały się o tym, co Ciebie poruszyło, zastanowiło, zaskoczyło czy wzbogaciło i również miały szansę z tego skorzystać.

Z uściskami,
Ania 🙂

Komentarze z Facebook

5 thoughts on “Kompleksy – czyli więzienie, które budujemy z naszych myśli”

  1. Zgadzam się, ze temat ten dotyczy niestety większość naszego społeczeństwa. Bardzo inspirujący artykuł! Dziękuje 🥰

  2. Świetny artykuł ukazujący bardzo ważny i trudny temat, z którym zmaga się mnóstwo ludzi. Niestety sama się z nim utożsamiam, ale sama świadomość tego daje mi moc do zmiany. Dziękuje 🥰

  3. Bardzo ważny i zarazem trudny temat, z którym niestety się utożsamiam, ale świadomość tego daje mi moc do zmiany. Dziękuje 🤩

zostaw komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *